Po ponad roku od zakupu Blythe do customizacji udało mi się skończyć moją własną przerobioną Blajtkę :) Zapewne nikt nie pamięta jak ona wyglądała, więc dla przypomnienia zdjęcie z arrivala:
Zastanawiałam się czemu zajęło mi to aż tyle czasu. Pomijam fakt, że w między czasie przybyło w zeszłym roku wiele nowych lalek, które też trzeba było zcustomizować;) Jednak najwięcej czasu zajęła mi operacja carvingu czyli rzeźbienia w faceplacie. Zajmowałam się tym pierwszy raz, więc robiłam to powoli i z rozwagą, aby nie zniszczyć materiału lub nie przebić się na wylot. Efekt końcowy nie jest taki jak sobie zamierzyłam w głowie (lol :P). Ciężko było mi też powiedzieć stop wystarczy to jest to. Dążąc do obranego celu mogłabym kompletnie zniszczyć to co udało mi się osiągnąć lub zepsuć efekt, który uzyskałam i który był dla mnie zadowalający. Dlatego pewnie mogłabym poprawiać i poprawiać aż wyszła by z tego kompletna kupa :P Druga kwestią były też zakupy poszczególnych części do customizacji i czas oczekiwania na nie. Większość rzeczy trzeba jednak sprowadzać z Azji a czas oczekiwania jest różny. No i ostatnia kwestia demontaż i montaż lalki w całość. Bardzo stresowało mnie rozmontowanie lalki a jeszcze bardziej składanie jej, bo bałam się , że nie powtórzę tego co z czym trzeba połączyć aby np mechanizm oczu pracował jak należy. Oczywiście tutaj z pomocą przyszedł niezawodny Youtube i filmiki z rozkładania i składania lalek Blythe.
Jak na pierwszy raz jestem zadowolna z efektu :) Oczywiście wiele można by dopracować chociaż nie wiem czy porwę się na kolejnego customa Blythe :P Moja panna dostała na imię Orchis :)
A na koniec swoje pięć minut muszą mieć pull chainy jakie wykonała dla mnie moja przyjaciółka Justyna. Pięknie dopełniają całą stylizację :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz