Z okazji Dnia Matki parę zdjęć mojej Lemny z bukietem kwiatków :)
Mamo, jesteś najlepsza na świecie :*
Z okazji Dnia Matki parę zdjęć mojej Lemny z bukietem kwiatków :)
Mamo, jesteś najlepsza na świecie :*
Muszę przyznać, że jestem bardzo kiepska w robieniu sesji gdzie są dwie lub więcej lalek. Ciężko jest mi ogarnąć ich pozowanie (szczególnie jeżeli są to żywice, bo niektóre z moich lalek to na prawdę nieustawne klocki :P) i jestem bardziej zestresowana możliwością uszkodzenia twarzy, makijażu czy ciała w przypadku niekontrolowanych zmian pozycji lub upadku.Tak więc każda bardziej ambitna poza niż stanie obok siebie dwóch lalek to jest dla mnie wyzwanie. Staram się poprawić ten aspekt, bo moje lalki mają do opowiedzenia wiele wspólnych historii ;)
W weekend postanowiłam zrobić wspólną sesję mojej Karin i Kamui.
Ich znajomość zaczęła się już w przedszkolu i od tego momentu Kamui skrycie podkochiwał się w Karin. Taka sytuacja trwała także w szkole podstawowej i średniej gdzie razem uczęszczali. Kamui nie mógł zdobyć się na krok aby wyznać jej swoje uczucia. Ich drogi rozeszły się kiedy oboje wybrali inne kierunki studiów. Ponownie spotkali się po latach w barze, gdzie nieco za dużo wypili wspominając dawne czasy i ten wieczór zakończyli razem w łóżku. Mogło by się wydawać że nie jest to najlepszy sposób na rozpoczęcie związku, jednak w tym wypadku był to impuls, który spowodował że oboje zaczęli mówić o swoich uczuciach. Jak się okazało obopólna nieśmiałość sprawiła, że żadna ze stron nie chciała być tą, która może doświadczyć odrzucenia.
W zeszłym tygodniu przybyły do mnie dwie nowe lalki :) (wincej lalek tylko miejsca brak sialala)
Pierwszą z nich była Barbie z serii Cutie Reveal a dokładnie króliczek :) Długo zastanawiałam się, którą lalkę z tej serii wybrać. Podobała mi się także Barbie piesek i panda, ale ostatecznie króliczek wygrał :D (oczywiście nie jest powiedziane, że więcej barbie zwierzątek nie pojawi się u mnie :P). Zdjęcie z neta króliczkowej panny :)
Co do moich wrażeń co do tej lalki to są... mieszane. Podoba mi się jej króliczkowy strój (szczególnie pluszowa głowa :)) i ma ładny firmowy makijaż (aż szkoda zmywać :)) Ciuszki także są niczego sobie, błyszcząca spódniczka jest spoko :) Jednak co najbardziej mi się nie podoba to jej włosy. Nie dość że po wyciągnięciu były kompletnie splątane i szczotka niewiele im pomogła to jeszcze były bardzo rzadko zrootowane i widać było skórę głowy :/ Mattel ewidentnie przycina na jakości włosów i z roku na rok widzę, że ich lalki są coraz bardziej łysawe. Początkowo spróbowałam je odratować wrzątkiem i umyciem w płynie do płukania i o ile ich wygląd się nieco poprawił to na łysinę niewiele to pomogło :P Dlatego też pozbyłam się ich i zrobię jej perukę. Nie jestem także zachwycona ciałkiem. Spodziewałam się pozowalności na poziomie Barbie made to move a w sumie lalka ma tylko ruchome łokcie i kolana. Oczywiście zawsze to lepsza pozowalność niż Barbie bez żadnych stawów no ale zawiodłam się nieco :P
A teraz trochę moich zdjęć ;) Jak z nią skończę na pewno nie będzie tak wyglądać :P
Ok jeszcze moje fotki w firmowym wydaniu :)
Jakiś czas temu kupiłam moją pierwszą lalkę Paola Reina. Długo zbierałam się z decyzją o jej zakupie, bo lalki tej firmy podobały mi się od dłuższego czasu. Plus nie mogłam zdecydować się, który mold wybrać. Ostatecznie zdecydowałam się na model Carla, która ma jeden z moich ulubionych moldów o azjatyckich rysach :) Zakupiłam lalkę bez ubranek, gdyż żadna gotowa stylizacja nie spełniała moich oczekiwań. Lalka zauroczyła mnie od pierwszego wejrzenia i ...od pierwszego wdechu :) Pięknie pachnie wanilią, aż chciało by się ją mieć cały czas przy sobie :)
Tak wyglądała kiedy do mnie przybyła:
A oto efekt zmian :) Co o niej sądzicie? Nazwałam ją Mayu :)
Ostatnio wybrałam się z moją Blythe Cassią w jej pierwszy plener. Znalazłam trawnik z dużą ilością niezapominajek na mojej ulubionej miejscówce do focenia czyli Cmentarzu Centralnym w Szczecinie :) Wiem, że niektórym może się wydać dziwne, że chodzę robić zdjęcia na cmentarz, ale ja nie traktuję tego miejsca tylko jako miejsca pochówku. Jest to największy cmentarz w Polsce (trzeci w Europie), więc to jest bardziej ogromna przestrzeń parkowa. Poza tym zapewnia sporo spokoju podczas robienia zdjęć. O ile wszyscy w ładną pogodę oblegają parki miejskie, skwery, bulwary to na cmentarzu są pustki co mi bardzo pasuje ;) Cisza, spokój, żadnych ciekawskich ludzi ... no albo prawie żadnych :) Nie wiem czy inni też tak mają, ale obcy ludzie skutecznie mnie rozpraszają podczas robienia zdjęć. Zdecydowanie nie lubię być w centrum uwagi :P
W planach miałam zakup zupełnie innej lalki, ale kiedy zobaczyłam tą kruszynkę i w dodatku w tak pięknej stylizacji zdecydowałam się na zakup. Mowa o lalce Osoda Furisode Ruruko firmy Petworks doll division. Ruruko podobały mi się od zawsze, jednak ich ceny potrafiły powalać z nóg. Tutaj lalka także kosztowała sporo $, jednak całościowo tak mi się spodobała, że postawiłam ją przygarnąć do mojej gromadki :)
Ok, to może najpierw zdjęcia z arrivala. Nazwałam ją Kotori :)
Wybrałam się także z moją nową słodzinką w plener. Cieszę się, że udało mi się załapać na kwitnienie późnych odmian ozdobnych wiśni, w tym otoczeniu wygląda idealnie ;)
Zdjęcia z tej sesji miały wyglądać kompletnie inaczej. Założyłam sobie, że utopie moją Cannę (Amadiz Studio SD Minou) w oczku wodnym jakie widziałam na polu w drodze do mojej pracy. Niestety okazało się, że moje buty nie sprostały podmokłemu terenowi i bez kaloszków nie ma szans. Trochę podłamana, że plan na sesje nie wypalił ruszyłam w drogę powrotną, podczas której szukałam innej miejscówki. Kiedy już znalazłam fajne miejsce na polu i już miałam wyciągać lalkę na mojej nogawce spostrzegłam najpierw jednego kleszcza, który wspinał mi się po nodze, potem drugiego. Uciekłam z tamtąd w podskokach. Boję się kleszczy a w sumie bardziej tego co roznoszą, więc nie zaryzykowałam dłuższego pobytu w tamtym miejscu. Ruszyłam w dalszą drogę, ale byłam już trochę zmęczona tym chodzeniem z lalką i wypakowanym plecakiem. Inna sprawa, że słońce powoli zaczęło zachodzić i robiło się coraz chłodniej. Jeszcze bardziej zdeprymowana poczłapałam na tramwaj mając poczucie, że chodziłam prawie 4h i nie zrobiłam żadnej fotki :/ Jadąc tramwajem spostrzegłam jednak rondo obsadzone tawułami, które teraz pięknie kwitną. Postanowiłam złapać ostatki promieni słonecznych tzw złota godzinę robiąc chociaż parę zdjęć przy tych kwiatach. W ogóle ostatnio też robiłam sesję na rondzie. W chwili obecnej są to moje ulubione miejscówki do zdjęć, bo nie szwendają się tam ludzie, a są czasami obsadzone pięknie kwitnącymi bylinami czy krzewami :)