Nie tylko Momo spodobały się ładne różowe owocki śnieguliczki :) Oreo również pobuszował sobie po krzewie, ale nie pozwoliła mu się dobrać do żadnego, bo owoce są trujące ;)
Nowy rok rozpoczęłam także od wizyty w kociej kawiarni w moim mieście. Wiem, że to nic nowego, w wielu miastach Polski są tego typu lokale, jednak Szczecin jako prowincjonalne miasto to zawsze ma wszystko z opóźnieniem ;) Kawiarnia otworzyła się na początku grudnia, ale popularność tego lokalu w pierwszych dniach była tak duża, że dopiero za trzecim razem udało się trafić na brak kolejki przed wejściem :P Kawiarnia jest dość mała, ale za to stężenie kotków duże, bo było ich tam aż 9, więc nawet jeżeli któryś chciał sobie podrzemać to zawsze znalazł się kotek skory do zabawy :) Jednej sprytnej kotce Helence udało się mnie podejść i dobrała się do mojego deseru z mascarpone XD Także cały czas trzeba było też kontrolować co się dzieje z zamówionym jedzeniem/piciem aby kotki się nie poczęstowały :) Fajną inicjatywą związaną z tą kawiarnią jest fakt, że kotki można adoptować, a lokal w którym przebywają traktować jako dom tymczasowy gdzie mogą znaleźć swój przyszły dom. Zdecydowanie popieram tego typu inicjatywy :) A jeżeli ktoś nie może mieć kota to zawsze może przyjść do kawiarni i nacieszyć się ich towarzystwem :)
Ja także bardzo popieram ideę kocich kawiarni, niestety, na moim końcu świata mogę sobie o nich najwyżej pomarzyć ;). Najbliższe są w Opolu i Gliwicach.
OdpowiedzUsuńMogę się za to pochwalić, że udało mi się namierzyć różową śnieguliczkę, na której tak uroczo swawoli Oreo, ale kawał drogi od domu, bo w Poznaniu. Konkretnie na skwerze Romana Wilhelmiego :D. Zauważyłam przy okazji, że różowe owocki są o wiele drobniejsze od białych i pewnie dzięki temu także tak ładnie prezentują się z lalkami :).