Wyjątkowo kiepski był styczeń tego roku jeżeli chodzi o lalkowanie :( Pogoda nie zachęca do aktywności lalkowych-robienia zdjęć czy malowania. Z niecierpliwością czekam na wiosnę i więcej słońca.
Jedyną sesję jaką zrobiłam były zaległe zdjęcia vintagowej maskotki króliczka, którą kupiłam jeszcze przed świętami dla mojej Abelii :)
I zdjęcie samej maskotki. Czyż nie jest urocza :)?
Oj tak, jest bardzo urocza! Uwielbiam takie klimaty! Spłowiałe, zbrązowiałe, farbowane herbatą koronki i len, surowość ściegów i nieobrębione brzegi. Króliczek jest właśnie taki - jak wyjęty z wiekowego kufra na strychu. :) A rudzielec też prezentuje się wspaniale!
OdpowiedzUsuńKróliczek jest jednocześnie słodki i niezwykle poważny... przez co robi się jeszcze bardziej słodki. Śliczny nabytek i jak widać na zdjęciach, bardzo trafiony prezent :)
OdpowiedzUsuńCudny jest ten króliczek, wyjątkowo uroczy! A co do stycznia, to mam bardzo podobne odczucia...
OdpowiedzUsuńUrocza, a jakże. :) A sejsa wyszła tak nostalgicznie. Piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńCo do stycznia, to zgadzam się w 100%...